niedziela, 10 maja 2015

W świecie POP-UP’ów

Może za tą drukowaną historią kryje się inna, dużo obszerniejsza […]
A litery zdradzają nam jedynie cząstkę,
jakbyśmy patrzyli przez dziurkę od klucza? Może to tylko pokrywa garnka,
w którym mieści się o wiele więcej,
niż jesteśmy w stanie wyczytać z samej książki?[1]

Książki towarzyszą mi odkąd pamiętam i nie wyobrażam sobie, że mogłoby ich kiedykolwiek w moim życiu zabraknąć. Szczególną uwagę skupiałam na wydawnictwach przeznaczonych dla dzieci, zwłaszcza jeśli już „na pierwszy rzut oka” coś je wyróżniało. Zawsze byłam pełna uznania dla twórców książek przestrzennych, których forma hipnotyzowała i nie pozwalała oderwać od siebie wzroku. Mój kontakt z tego rodzaju wydaniami kończył się na „pochłanianiu” ich wzrokiem, bo w księgarniach stacjonarnych były trudno dostępne, biblioteki ich nie posiadały, a nawet jeśli, to wyłącznie na użytek własny lub, mówiąc kolokwialnie, „na pokaz”. Ostatecznie moje marzenia o ich szczegółowym zbadaniu i poddaniu analizie „jak to jest zrobione?” odeszły na daleki plan. Z perspektywy czasu widzę, że tak naprawdę nigdy o ten kontakt wystarczająco nie zabiegałam. Dopiero w tym roku, podczas wizyty na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach (przy okazji udziału w studencko-doktoranckiej konferencji Biblioteki zagraniczne: organizacja – inspiracja - kooperacja) miałam okazję po raz pierwszy, „nacieszyć” oczy (i ręce) magicznymi, wielowymiarowymi książkami. Dzięki uprzejmości pracowników UŚ, odwiedziłam bibliotekę Instytutu Bibliotekoznawstwa, której główną atrakcją tego dnia były właśnie książki z gatunku pop-up (książki rozkładanki).
Fascynacja pop-up’ami rosła proporcjonalnie do włożonych w nie pracy, precyzji i inwencji (innymi słowy, adekwatnie do stopnia zaawansowania ich konstrukcji). Choć rozwiązania zastosowane w książkach wydają się bardzo innowacyjne, te najprostsze (klapki) sięgają XIII w[2]. Pomysłodawcą był benedyktyn Mateusz z Paryża, który tworząc mapę trasy pielgrzymki z Anglii do Jerozolimy postanowił „ukryć” dodatkowe informacje o poszczególnych miejscach czy obiektach właśnie pod umieszczanymi klapkami[3]. Bliższe formie tych współczesnych są wydawnictwa z drugiej połowy XIX w., których pomysłodawcą był Thomas Dean. Przy pomocy tasiemki, łączył ze sobą kilka kart i: „układał je […] obrazkiem do strony, jak klapkę; kiedy czytelnik ją podnosił, jego oczom ukazywał się trójwymiarowy obraz w całej swej okazałości”[4]. Dopiero na przełomie XIX i XX wieku w drukarni Ernesta Nistera zaczęły powstawać książki, których przestrzenne ilustracje podnosiły się automatycznie po otworzeniu strony – bez ingerencji czytelnika[5]. Deanowi przypisuje się także urozmaicenie ruchomych książek o tzw. efekt żaluzji, czyli przechodzenie jednego obrazu w inny wywierając złudzenie ruchu (zazwyczaj przy pomocy przymocowanego do ilustracji paska papieru, którym poruszał czytelnik)[6]. Kolejną innowację wprowadził pod koniec XXI w. Lothar Meggerdorfen poprzez uskutecznienie jednoczesnego ruchu kilku ilustracji na stronie (także kanonicznie – odpowiednio do fabuły) za pomocą mechanizmu połączonych ze sobą miedzianych drucików[7].

Choć książki cieszyły się dużym zainteresowaniem, dopiero w XVIII w. ich formę zaadaptowano na potrzeby literatury dla dzieci. Prawdziwe odrodzenie przeżyły tak naprawdę w XIX wieku po rewolucji przemysłowej, kiedy stały się tańsze i zarazem dostępne dla szerszego grona. Dziś pop-up’y należą do grupy książek unikatowych, sprawdzających się również jako oryginalny prezent. Oprócz trójwymiarowości, „lektury” zachwycają efektami dźwiękowymi, świetlnymi oraz ruchomymi, pozwalającymi na animację i „ożywianie” obrazów. W niektórych wydaniach stosuje się także perspektywę – składające się z wielu planów ilustracje zachwycają zarówno od zewnątrz jak i od wewnątrz (w czym specjalizował się Vojtech Kubašta). Równie spektakularne są także książki-karuzele i mimo, że polskich wydań nie ma zbyt wiele, za granicą są bardzo popularne. Gdzie leży ich fenomen? Gdy taką książkę weźmiemy do ręki, stwierdzimy, że nie różni się szczególnie od innych (czasami jedynie niestandardowym formatem). Natomiast po jej rozłożeniu dzieje się rzecz niezwykła. Skonstruowana jest bowiem tak, aby pierwszą i czwartą stronę okładki przyłożyć w całości do siebie i zespolić dołączoną tasiemką lub klamerką. Książka, zgodnie ze swoją tematyką, zamienia się w przestrzenną makietę (por. il. 3). Perfekcja, z jaką wykonywane są pop-up’y, imponuje i nie przestaje zachwycać. Oczywiste jest, że stworzenie ich wymaga nie tylko precyzji i cierpliwości, ale przede wszystkim talentu i wyobraźni. W myśl Barnarda Shawa, to właśnie wyobraźnia jest początkiem tworzenia: „wyobrażasz sobie to, czego pragniesz, chcesz tego i w końcu to tworzysz”[8]. Bycie artystą to jednak bardzo odpowiedzialne zadanie.
Ilustracja 2. Haunted House – Jan Pieńkowski
Źródło: opracowanie własne.
Ilustracja 3. Victorian Doll’s House – Phil Wilson
Źródło: opracowanie własne.
Ilustracja 4. Haunted House – Jan Pieńkowski
Źródło: opracowanie własne.
Ilustracja 5. Star Wars. A Pop-up Guide to the Galaxy - Matthew Reinhart
Źródło: opracowanie własne.
Ilustracja 6. Star Wars. A Pop-up Guide to the Galaxy - Matthew Reinhart
Źródło: opracowanie własne.
Robert Sabuda, Matthew Reinhart, Ernest Nister czy Vojtech Kubašta to mistrzowie w dziedzinie pop-up i ich książki są poszukiwane przez kolekcjonerów na całym świecie. Wśród twórców pop-up’ów Polskę reprezentuje Jan Pieńkowski, wielokrotnie nagradzany nie tylko za książki zabawki, ale także nastrojowe ilustracje w książkach dla dzieci. Przybliżenie polskiemu odbiorcy „świata papierowych cudów” postawiło sobie za cel wydawnictwo Debit, które oferuje cały wachlarz tytułów z ruchomymi ilustracjami. Ponadto „książki rozkładanki” mają w swojej ofercie również m.in. wydawnictwa Egmont, Wilga czy Olesiejuk. Publikacje, głównie o charakterze popularnonaukowym, z wieloma elementami interaktywnymi zachwycają każdego – zarówno dziecko, jak i osobę dorosłą (Ciało człowieka – oprac. zbiorowe, Starożytny Egipt – James Putnam, Marco Polo – Paulina Kielan i in.) W Łodzi podobne zbiory posiada Muzeum Książki Dziecięcej (Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna). Pobożnym życzeniem jest, aby w każdej bibliotece znajdowało się przynajmniej kilka tego typu egzemplarzy, choćby dla uświadomienia czytelników, że takie książki istnieją.
Na płaszczyźnie naukowej, temat Pop-Up Book, książki zabawki czy nawet obrazkowej pozostawia szerokie pole manewru, bowiem nie jest w Polsce jeszcze aż tak szczegółowo podjęty jak za granicą. Więcej informacji można znaleźć w artykułach m.in. dr. Michała Zająca czy mgr Agnieszki Maroń (autorzy odsyłają również do źródeł zagranicznych). Czas mijał, a przed nami wystąpienie. Udajmy się więc do sali konferencyjnej…

Aleksandra Janiak


_________________________
[1] Funke C., Atramentowe Serce, 2005, s. 141-142.
[2] Maroń A., Harmonijki, klapki, tarcze i żaluzje – książka zabawka na przestrzeni dziejów, „Bibliotheca Nostra. Śląski kwartalnik naukowy” [online], 2004 nr 4, [dostęp: 21.11.2014], s. 61-62, Dostępny w Internecie: <http://www.sbc.org.pl/dlibra/docmetadata?id=47147&from=publication>.
[3] Conolly D., Imagined Piligrimage in the Itinerary Maps of Matthew Paris, „Art. Bulletin”, 1999 vol. 81, s. 598- 623. Cyt. za Maroń A. dz. cyt, s. 61-62.
[4] Maroń A., dz.cyt., s. 63.
[5] Glassner A., Morphs, mallards & montages: computer-aided imagination, Wellesley, 2004, s. 4. Cyt. za Maroń A., dz. cyt. s. 64.
[6] Tamże.
[7] Montanaro A., Nister Ernest [w:] Zipes J. (red.) The Oxford Encyclopedia of Children’s Literature, Oxford, 2006 vol.3, s. 158. Cyt za. Maroń A., dz. cyt, s. 64.
[8] George Bernard Shaw [online], [dostęp: 07.01.2013], Dostępny w Internecie: <http://www.whale.to/v/shaw1.html>.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz